// Z księgi gości obuch.tk (2004-08-06): Jestesmy w Pergamonie, widzielismy akropol, a teraz spimy na dachu:]]]] za 2,5 euro od lebka. Wlasciciel Pensjonatu Athena jest taaaaakiii wspanialy:]]], musimy tu kiedys wrocic na bank. W Stambule bylismy 3 dni i generalne stwierdzenie nasuwa si samo: ni ma znizek dla studntow i juz, jakas paranoja. Wszedzie buli sie kosmiczne pieniadze za wstep, wiec jest cieko. Samo miasto spoko ale po 3 dniach mielismy juz dosc metropolii, basta. Teraz jedziemy nad morze wypoczac troche przed Kapadocja i Wschodem (nieznanym, fascynujacym, niezbadanym, intrygujacym:]]) I to by bylo na tyle. To ze nie pisze czesto spowodowane jest brakiem mozliwosci darmowego dostepu do sieci internet w niektorych miejscach gdzie spimy. Tymczasem... //
Dotarliśmy do miasta gdzie kiedyś, bardzo dawno, wymyślono pergamin… W Pergamonie z przewodnikiem w ręce zaczęliśmy szukać hotelu – mieliśmy upatrzony „tani i dobry” Athena Pension, ale że było to strasznie daleko od dworca na którym wysiedliśmy, poszedłem na rekonesans sam. Zapukałem i otworzył mi bardzo miły pan, ale jak zapytałem o miejsca to się zmartwił i powiedział, że nic z tego, bo cały hotelik zajęła mu "wycieczka". No cóż, szkoda. Jednak jakoś tak miło nam się rozmawiało i w końcu pan wydusił z siebie, że właściwie to można jeszcze nocować u niego na dachu… Mówię, że super, że nam to odpowiada (bo taniej i tak dalej, ale tego nie mówię…) i że zimno nam nie straszne, tym bardziej, że taki upał, że my z Ełku, polskiej Syberii, od młodu z zimnem za pan brat – miałem wrażenie, że to ja go przekonuję, a nie on mnie;)
Lecę z powrotem do Ewy – dziś śpimy na dachu, będzie super i w ogóle. Instalujemy się szybko w hoteliku i pędzimy na wzgórza nad Pergamonem, na których można zwiedzać pozostałości antycznego miasta – był to nasz pierwszy kontakt z antykiem „na żywo”.
Zjawiamy się na kolację, ale okazało się, że wszyscy już zjedli (było już ciemno, a wręcz noc…) i zostaliśmy sam na sam z właścicielem (nazywał się Aydin) hoteliku, który zaczął nam się zwierzać, że ma już dość tej „wycieczki” - okazało się, że to ekipa archeologów z Niemiec, którzy chyba wyobrażali sobie, że są w hotelu 5cio gwiazdkowym, a nie w takim, co to można kimać na dachu… Zaoferował nam kolację za friko, a później przenieśliśmy się na „nasz" dach, żeby jeszcze pogadać – naprawdę miły wieczór. Nie wiedziałem jak się mam odwdzięczyć za tę gościnę i dobre słowo, więc dałem mu mój duży designerski otwieracz do piwka Warka - chyba mu się spodobało.
A rano było prawdziwe śródziemnomorskie śniadanko - z oliwkami, fetą i duuużym arbuzem:)