Jesteśmy w Stambule i szybko lecimy na dworzec, żeby złapać jakiś autokar do Rumunii – tym razem udaje nam się kupić bezpośrednie bilety do samej Suceavy, czyli pod granicę ukraińską (prawie już w domu;))
Autokar jest zapełniony może w 1/3 – część to Bułgarzy i Rumuni, ale jest też mocna ekipa z Polski – oprócz nas jedzie parka wracająca z Syrii oraz 2 chłopaków, którzy właśnie zdobyli Elbrusa, a teraz przez Gruzję i Turcję wracają do Polski. Wymieniamy opowieści – jest bardzo miło. Po pewnym czasie wszyscy padamy ze zmęczenia i zasypiamy. Raptem budzi nas głośna muzyka i tańce w tyle autokaru – jak się później dowiadujemy jest to finał konkursu na najlepszy taniec – kto wygrywa temu zwracają za bilet. No ładnie, a nam nikt nie powiedział:)
Na granicy rumuńsko-bułgarskiej nasz autokar wjeżdża do jasno oświetlonego hangaru i zaczyna się totalne trzepanie bagaży, sprawdzanie butów (jeden kolega z Polski miał wysokie podeszwy w adidasach, co było niezwykle podejrzane...), obwąchiwanie przez psy… Celnicy sprawdzili cały autokar, łącznie z dachem… Wyglądali trochę jakby się urwali z poprzedniego systemu…
Ciekawostką rumuńskiego autokaru było też to, że jak zbliżaliśmy się do granicy, wtedy pani pilotka rozdawała każdemu z pasażerów po 2 kartony fajek, tak żeby wszystko było zgodnie z przepisami, a po minięciu granicy wszystkie kartony skrzętnie zbierała powrotem:)
Dotarliśmy wreszcie do Suceavy, skąd złapaliśmy ukraiński autokar „ogórek” – całą polską ekipą załadowaliśmy się do środka, a że wszystkie okna były przysłonięte szczelnie zasłonkami, więc zaczęliśmy wpuszczać trochę światła – wtedy zerwał się jeden z Ukraińców i kazał szybko zasłonić okna powrotem… Hmm, chyba oprócz nas panowie przewozili w autokarze coś jeszcze…
Na granicy trafiliśmy na ukraińskiego celnika, który był po prostu żywym reliktem przeszłości i czapka z szerokim rondem, tylko wzmagała ten efekt…
Koniec końców dotarliśmy do Lwowa, a stamtąd do przejścia granicznego w Medyce, gdzie staliśmy w kolejce razem z mrówkami szmuglującymi papierosy. A potem był już tylko busik do Przemyśla i pociąg do Warszawy…