We Lwowie mieliśmy przesiadkę na pociąg do Czerniowców (ostatnia miejscowość przed granicą rumuńską), gdzie mieliśmy łapać kolejny pociąg Moskwa-Sofia.
Czekała nas całonocna jazda, ale z oszczędności kupiliśmy zwykłe bilety, a kuszetkę postanowiliśmy "załatwić" u konduktora. Konduktor wyglądał na gościa, który wlał w siebie tego wieczora już sporo wódeczki, więc negocjacje okazały się krótkie, a cena za kuszetkę niska. W ten oto sposób przebiliśmy się nocką przez całą Ukrainę i nad ranem wysiedliśmy w Czerniowcach.